JAK WYNAJĄĆ DOM W TAJLANDII?
Nie jest to wcale takie trudne. Podstawowa różnica pomiędzy wynajmem kawalerki w Warszawie a znalezieniem domu w Tajlandii (po ostatnim pobycie w Warszawie nadal nie mogę uwierzyć, że pieniądze, które płaciliśmy za wynajem kawalerki = średnio półtora miesiąca wynajmu DOMU w Hua Hin) tkwi według mnie głównie w sposobie poszukiwania nowego lokum. Wszystkie swoje mieszkania, a przez osiem lat życia w stolicy przeprowadzałam się co najmniej pięć razy, znajdowałam przez Internet. Dokładnie przy użyciu wyszukiwarki gumtree.pl. Zasada była prosta: przeglądać ogłoszenia, odświeżać stronę co minutę i wydzwaniać jak najszybciej nowo pojawiające się, które wpadły mi w oko. I brać, bardzo szybko, najlepiej w ciemno. W taki sposób zawsze trafiałam na bardzo oryginalne, przytulne mieszkania – fartem.
POSZUKIWANIA
I podobnym fartem trafia się na domy w Hua Hin. Tylko że w Tajlandii nie używam w celu poszukiwań Internetu (choć czasami na Hua Hin BUY/SELL/RENT/SWAP pojawia się coś ciekawego). Najlepszym ze sposobów jest moim zdaniem poszukiwanie domu na własną rękę, na miejscu – zjeżdżając na skuterze miasto wzdłuż i wszerz, zaglądając w najbardziej interesujące nas okolice, penetrując wszystkie zakamarki.
JAK ZACZĄĆ?
Dobrze jest zarezerwować trzy/cztery noce w hotelu lub hostelu znajdującym się w interesującej nas części miasta (na booking.com i agoda.com jest w czym wybierać). Po przyjeździe: kupić kartę SIM i wynająć skuter. Jeździć, szukać, dzwonić i oglądać. Osobiście, nie znając zupełnie miejsca, do którego się wybierałam, skupiłam się na kilku rzeczach, które były dla mnie ważne w wyborze lokalizacji domu: odległość od plaży (marzyłam o tym, żeby mieszkać jak najbliżej, więc przeszukiwałam wszystko wzdłuż Phetkasem Road). Miało być niedaleko do centrum handlowego (wtedy Market Village, dzisiaj również wybudowany rok temu Bluport), gdzie mogłabym wyskakiwać na zakupy żywnościowe (Tesco Lotus w Market Village wydawało się być dobrą opcją). Do tego CENA – jak najlepsze warunki w jak najniższej cenie.
CENA
Zawsze jest do negocjacji. Warto wiedzieć, że jeśli zaproponujemy właścicielowi zapłatę z góry za sześć kolejnych miesięcy (w tym momencie można również negocjować rezygnację z kaucji), koszt wynajmu można obniżyć nawet o cały miesiąc – szósty miesiąc mamy wtedy gratis. Jest to duże ryzyko, nie wiemy przecież, czy spodoba nam się w nowym miejscu, ale wydaje mi się, że zawsze warto ryzykować, bo można wiele zyskać. Takim sposobem wynajęłam pierwszy dom, który kosztował wstępnie 1500zł. Płacąc z góry za pół roku właścicielka zeszła do kwoty 1200zł za miesiąc. 1800zł mniej! W planie miałam współdzielenie domu z dwiema innymi osobami, zatem łączny koszt wynajmu na kolejne sześć miesięcy życia w Hua Hin wyniósł mnie 2400zł.
UMOWA
Konieczna do sporządzenia, najlepiej w języku angielskim. Jest gwarantem bezpieczeństwa.
TOWNHOUSE
Hua Hin jest miejscowością turystyczną i mnóstwo w nim hoteli, hosteli, domów i mieszkań przygotowanych pod wynajem. To, na co się zdecydujemy, zależy tylko i wyłącznie od naszych preferencji. Ja po prostu chciałam mieszkać w domu. Jest to niewiarygodna rzecz. W Hua Hin mamy wielki dom w cenie, która równa jest niekiedy wynajmowi jednego pokoju w Warszawie. Może nie będzie on nowoczesny, nie będzie miał basenu, sauny i ochrony, ale będzie to przestrzenny budynek, z dwiema łazienkami i dwoma piętrami (a niekiedy użytkowym dachem), w którym naprawdę da się żyć na dobrym poziomie. Taki typ domów określa się w Hua Hin jako townhouse i jestem ogromną zwolenniczką ich wynajmowania. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z nas ma różne wymagania i niektórzy lubią sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Można wtedy zdecydować się na wynajęcie ładnego townhouse’u o wyższym standardzie i nowoczesnym wyposażeniu, w niedalekiej odległości od plaży – koszt nieco ponad 2000zł za miesiąc. Taki townhouse wynajmują nasi ostatni sąsiedzi, z Australii, którzy w cenę wynajmu mają wliczone codzienne sprzątanie domu. Moja przyjaciółka z Rosji płaciła natomiast za swój townhouse 800zł.
CONDO
Bardziej wymagający mogą również postawić na kondominium (określane w skrócie condo). Są to komfortowe apartamenty mieszkalne, które wyglądem przypominają hotele. Moja koleżanka wynajmuje w Hua Hin bardzo ładną kawalerkę typu studio z małym balkonem i płaci za nią 900zł plus opłaty. Najczęściej do dyspozycji mieszkańców jest basen, siłowania, czy też sauna. Oczywiście, im dalej od plaży, ceny będą niższe. Zdecydowanie mniej zapłacimy za mieszkanie w drugiej części miasta – i kawalerkę z widokiem na góry.
MIESZKANIA
Można także wynająć zwykłe, nieco bardziej standardowe mieszkanie w budynku kilkurodzinnym. Jedna z moich znajomych (z Holandii) wynajmowała dwupokojowe mieszkanie z kuchnią, łazienką i bardzo małym przedpokojem w dwupiętrowym budynku zamieszkiwanym przez osiem rodzin. Każde z drzwi wejściowych poszczególnych mieszkań znajdujących się na parterze wychodziły na wspólne podwórko. Do plaży pięć minut piechotą. Koszt wynajmu – 600zł.
HOTELE I HOSTELE
Wiele z nich oferuje możliwość wynajmu pokoju na miesiąc i dłużej. Ceny ustalane są indywidualnie.
TRZY LATA W TAJLANDII – TRZY RÓŻNE DOMY
soi 94
Bardzo lubiłam ten dom. Jego wielkim atutem była przestronność, komfortowe i świeżo wyremontowane wnętrza, świetna lokalizacja oraz konkretna właścicielka, która posiadała duże doświadczenie w obcowaniu z Westerns (jak o wszystkich obcokrajowcach mówią Tajowie). Jest to niezwykle ważne. Gdy było coś do naprawienia, natychmiast wysyłała robotnika. Jako że jest właścicielką sporego hotelu – doposażała dom we wszystko, o co tylko się ją poprosiło. Przemiła i bardzo uprzejma, ale jednocześnie – konkretna i wzbudzająca zaufanie. Dom był klimatyzowany, posiadał dwie łazienki, plastikowe okna z moskitierami, bardzo prostą kuchnię z podstawowym wyposażeniem oraz ciepłą wodę. Na zewnątrz budynku znajdowała się kuchenka do gotowania oraz pralka, co jest bardzo popularne w Tajlandii i co uważam za niezwykle praktyczne i wygodne rozwiązanie.
DOMEK ZA 400Zł MIESIĘCZNIE
Najtańszy, w jakim mieszkałam do tej pory. Za wynajem małego domku, który był wielkości dużego mieszkania (trzy pokoje, kuchnia, łazienka, mały taras), płaciliśmy miesięcznie 400zł. Opłata za wodę i energię wliczona była w cenę! Nasz dotychczasowy hit. Przytulny domek miał tylko jeden minus. Chętnie przeniosłabym go bliżej plaży – mieszkaliśmy u podnóża gór. Daleko od wszystkiego, wszędzie musieliśmy dojeżdżać skuterem.
Dookoła nas mieszkali tylko Tajowie (mimo wszystko lepiej mieszka mi się w sąsiedztwie Westerns-ów) i dzikie psy. Ich obecność choć nas wykańczała, zwłaszcza podczas toczonych przez nich nocnych walk, to była gwarantem bezpieczeństwa. Czarny Rambo rozszarpywał węże, które przywędrowały z lasu na nasze podwórko. Decyzję o zmianie domu i kolejnej przeprowadzce podjęliśmy po tym, gdy wracając do domu musieliśmy się zatrzymać, bo przez drogę pełzł ogromny boa dusiciel. Choć Pook’owi owy fakt nie przeszkadzał, bo twierdzi, że węże się WSTYDZĄ ludzi i trafiają na ich terytoria jedynie przez pomyłkę. Mi jedno spotkanie bliskiego stopnia wystarczyło.
soi 51
Choć dom był faktycznie stary o niższym standardzie, postanowiliśmy go wynająć ze względu na bliskość plaży (pół minuty szybkim krokiem) oraz odległość od prowadzonego przez nas baru. Wystarczyło przeskoczyć na drugą stronę ulicy i byliśmy w pracy. Dodatkowo przemawiał do nas fakt, iż miał użytkowy dach, na którym mogliśmy jeść śniadania, czy spotykać się z naszymi znajomymi. Dwupoziomowy, stary, duży dom: dwie łazienki, trzy pokoje, kuchnia i wydzielone na zewnątrz miejsce na pralnię. Dom wymagał remontu lub choćby delikatnego odświeżenia, ale właścicielka zupełnie była zamknięta na jakiekolwiek sugestie. Moskitiery w oknach były akceptowalne – wleciał komar, nie przecisnąłby się wąż. I to jest właśnie to, o czym pisałam wcześniej, a co określiłam doświadczeniem obcowania z Westernsami. Czego jednak można wymagać, gdy za dom w pobliżu plaży płaciliśmy 800zł.