Sprzedawca chwyta kulkę i dłonią ugniata ją na placek. Ten podrzuca, przewraca, uciska z drugiej strony. Palcami zwinnie rozciąga masę, klepie nią o stalową powierzchnię ulicznego wózka. Cienkie jak pergamin, mięciutkie ciasto wibruje w powietrzu, rozciągając się od uderzeń do rozmiarów sporego naleśnika. Palce przyklejają placek do roboczego blatu, nadając mu ostateczny kształt. Niewielka ilość margaryny roztapia się i skwierczy, ciasto ląduje na rozgrzanej płycie. Mężczyzna wylewa na środek placka pokrojonego w plasterki banana wymieszanego z jajkiem (jedno z wielu nadzień do wyboru). Metalową łyżeczką rozprowadza masę. Automatycznie, niemal w tym samym momencie, zawija naleśnik do środka ze wszystkich czterech stron. Kopertę okrasza lekko margaryną, podlewa olejem. Zarumienioną przekłada łopatką na drugą stronę. Czynność powtarza kilkukrotnie, po czym przerzuca kopertę na papier, w który wsiąka nadmiar tłuszczu. Pewnymi ruchami kroi ją na szesnaście małych kawałków. Całość polewa mlekiem kondensowanym, czekoladą, a w razie potrzeby – posypuje dodatkowo cukrem. Po około trzech minutach gotowe roti kładzie na talerzyku, wbijając w jeden z kawałeczków drewniany patyczek lub plastikowy widelczyk.
PYSZNY DESER Z WIDOWISKIEM W PAKIECIE
Przed wózkami z roti turyści stoją jak zahipnotyzowani. Robienie roti jest sztuką, a samo oglądanie powstawania tego słodkiego naleśnika jest intrygujące. To jak zamówienie deseru, gdzie oprócz jedzenia w pakiecie dostaje się niezamówiony, fantastyczny pokaz gotowania. Kilkuminutowy udział w kulinarnym programie na żywo, gdzie można podziwiać talent i spryt doświadczonego kucharza. Jednoosobowy uliczny performance, zachwycający show. I wreszcie – niezapomniany smak słodyczy, który skłania do tego, by poszukiwać w Tajlandii smaku roti dla nas idealnego.
NA SŁODKO/NA SŁONO/BEZ NADZIENIA
Od Chiang Mai przez Bangkok i Hua Hin po Phuket – wszędzie z łatwością znajdziemy ulicznych sprzedawców roti. I choć deser jest szczególnie popularny w południowych prowincjach Tajlandii, gdzie jest najgęstsza populacja muzułmanów, roti kupimy we wszystkich częściach Tajlandii. Prosto z ulicznego wózka, na straganie pośród innych stoisk nocnego marketu, czy na połyskującym talerzu w eleganckiej restauracji. Warto spróbować roti w różnych miejscach, kombinując z jego różnymi wersjami, innymi nadzieniami. Na słono, na słodko, bez żadnego nadzienia, czy jako dodatek do głównego dania, np. do zielonego curry.
Popularne wśród lokalnych jest zamawianie roti bez żadnych dodatków. Kulka ciasta tuż po ugnieceniu trafia na rozgrzaną płytę. Mały placek, polany skondensowanym mlekiem i posypany cukrem, zwijany jest w kawałek białego papieru. Ten rodzaj roti jest niezwykle tani – jego ceny wahają się w granicach 5-10 baht. Słodki dodatek do porannej kawy.
NIE TAKIE ZNOWU TAJSKIE PLACKI
Tajlandia kojarzy się z roti. O naleśniki z bananami pytają turyści, bo koleżanka koleżanki, która była w Tajlandii bardzo polecała. Jest to jedna z tych potraw, których naprawdę trzeba spróbować, kiedy odwiedza się ten kraj. I choć wózki z roti stanowią nieodłączny element krajobrazu tajskich ulic, przysmak prawdopodobnie przywędrował do Tajlandii wraz z indyjskimi imigrantami, a sprzedawcami roti są w Tajlandii głównie muzułmanie. I Ci są mistrzami w przygotowywaniu tego deseru.
Kategorie
Tagi
- chlebek roti
- cukier
- deser
- deser w stylu azjatyckim
- desery
- desery Tajlandia
- desery w Tajlandii
- indyjskie placki
- kalorie
- kuchnia azjatycka
- kuchnia tajska
- naleśnik
- naleśnik na słodko
- naleśnik na słono
- naleśniki roti
- naleśniki z bananem
- naleśniki z bananem Tajlandia
- naleśniki z mango
- placek roti
- placki z ciasta