Nie jest to może mleko sojowe z Biedronki, uwielbiany przez wielu napój Oatly, czy sojowe waniliowe firmy Alpro, po które wyskakiwałam do REWE. Ale uwierzcie mi, że domowe sojowe z plastikowego worka w Tajlandii jest lepsze niż wszystko to, co wymieniłam i czego fanką jestem w Europie.
Mleko sojowe bez cukru, albo z cukrem – przemili sprzedawcy pytają. A jeśli nie pytają, to warto pokazać na migi, bo tego na pewno dosypią od serca. Gorące, wlewane prosto do plastikowego worka. Z załączoną plastikową rurką. Temat plastikowych torebek pojawia się w Tajlandii jak bumerang, pojawia się i znika. W przeciwieństwie do woreczków, rurek i jednorazowych opakowań, które zniknąć z ulic nie chcą.
Nam Tao Hoo, czyli domowe mleko sojowe, to napój, który w Tajlandii można wypatrzeć na ulicach o każdej porze dnia i nocy. I nie jest prawdą, że Nam Tao Hoo to typowo śniadaniowa przekąska w Tajlandii. Wiele stoisk otwiera się po godzinie 17:00. Napój zarówno pije się tutaj wczesnym rankiem, jak i późną nocą. Ja na przykład często wyskakuję po Nam Tao Hoo w godzinach wieczornych właśnie (często nocnych). Jest to coś lekkiego, zdrowego, co stanowi świetny podwieczorek lub nasyca doskonale uczucie: Zjadłabym coś, albo wypiła, ale nie wiem co, a w ogóle to jest już bardzo późno…
Zgodnie z trendem prozdrowotnym, mleko sojowe jest w Tajlandii bardzo popularną przekąską. Przekąską, bo Nam Tao Hoo nie tylko się pije, je się także je! Niezależnie od regionu, ceny jednego woreczka Nam Tao Hoo są bardzo podobne. W Mae Hong Son płaciłam za woreczek wypełniony dodatkami 10 baht, w Bangkoku ostatnio – 12 baht. Wśród dodatków znajdziemy najczęściej: gotowaną czerwoną fasolę, tapiokę, gotowaną łzawicę ogrodową (proso jerozolimskie), nasiona bazylii, różne przezroczyste galaretki i kasztany wodne.
Nie zapomnijcie spróbować, gdy będziecie w Tajlandii!
TIP: Woreczek przedziurawia się delikatnie rurką. Napój sojowy wypija. Pozostałości, które nie zmieszczą się do rurki, wyjada na sam koniec, wysysając z worka. Proste!