Jestem miłośniczką upałów, pewnie dlatego w Tajlandii czuję się tak dobrze. Wysoka tolerancja dla wysokich temperatur sprawia, iż chętnie korzystam z uroków tradycyjnej tajskiej sauny (o tej w Hua Hin już kiedyś pisałam) oraz, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja, odwiedzam gorące źródła. Na przestrzeni ostatnich kilku lat wielokrotnie korzystałam z dobroczynnych właściwości naturalnie ciepłych wód w prowincjach Ranong, Ratchaburi oraz Kanchanaburi.
W trakcie pobytu w Tajlandii, oprócz podróżowania i wylegiwania się na pięknych plażach, warto czerpać z bogactw, które pogłębią poziom rozleniwienia i relaksu lub ukoją zmęczone po wysiłku intensywnego zwiedzania ciało. Bo czy może być coś lepszego od kąpieli w Hindad Hot Springs po powrocie z Sangkhlaburi? Tak! Kąpiel w wodach Raksawarin Hot Springs po zrobieniu visa run do Birmy. Są to bez wątpienia dwa miejsca, które trzeba odwiedzić w Tajlandii. I to nie raz!
HINDAD HOT SPRINGS
Hindad Hot Springs to Must See na drodze z Kanchanaburi do Sangkhlaburi. Najłatwiej tutaj dotrzeć samochodem, choć można się pokusić o podróż autobusem lub mini vanem, które dwa razy dziennie przejeżdżają na tej trasie. Na każdym kroku widoczne są znaki i tablice informacyjne (także po angielsku), od głównej ulicy można dojść do miejsca docelowego krótkim spacerem. Obowiązuje opłata za wstęp: Tajowie płacą 40baht, obcokrajowcy – 60baht. Na miejscu są szatnie i prysznice, bankomat oraz wiele miejsc, w których znajdziemy coś do jedzenia, a także stragany, na których można zaopatrzyć się w ziołowe herbatki. Kupimy tutaj np. suszoną bergamotkę z liśćmi limonki, niebieską butterfly pea lub suszone owoce kleiszcza smakowitego (bael, klejowiec jadalny). Jest to rewelacyjny pomysł na prezenty dla przyjaciół, w dodatku pyszny i zdrowy.
Gorące źródła Hindad to cztery baseny, z czego dwa są dla dorosłych, jeden mniejszy dla dzieci i (uwaga!) jeden w odosobnieniu, całkowicie osłoniony pomarańczowymi materiałami – przeznaczony jest dla mnichów. Woda w każdym z nich utrzymuje się w granicach czterdziestu stopni, najcieplejsza jest w środkowym basenie. Błękitna, czysta i przejrzysta. Osobiście – uwielbiam to miejsce i polecam głównie tym, którzy poszukują alternatywnych atrakcji w gronie lokalesów. Fantastyczne jest to, że tuż obok basenów z gorącą wodą płynie rwąca, lodowata rzeka, do której można z łatwością przeskakiwać. Z łatwością, ale przy zachowaniu ostrożności, bo ślisko tutaj jak na lodowisku. Także – z głową! Bo i tutaj można ją rozbić.
RAKSAWARIN HOT SPRINGS
Raksawarin Hot Springs w Ranong są dla mnie do tej pory bezkonkurencyjne – najwyższe temperatury, niezwykle malowniczy krajobraz otaczający źródła, wiecznie zielone, pokryte gęstą dżunglą wzgórza i bardzo często chłodny, drobny deszczyk, delikatna mżawka przyjemnie chłodząca rozpalone ciało lub mocna ulewa, która pojawia się bez zapowiedzenia. Trudno tutaj nie trafić na opady, ponieważ w Ranong pora deszczowa trwa aż do ośmiu miesięcy w roku. Na obszarze Parku Raksawarin są trzy źródła gorącej wody, skąd rozprowadzana jest do mniejszych i większych basenów. Największe źródło, nazywane Ojcem, ma temperaturę 65 stopni Celsjusza, pozostałe dwa to Matka i Dziecko. Woda termalna z Ranong uważana jest za najczystszą wodę pochodzącą z gorących źródeł w Tajlandii. Ciekawostką jest fakt, iż została użyta podczas ważnych uroczystości z okazji 60-tych urodzin króla Bhumibola.
Bogata we właściwości lecznicze, z wysoką zawartością minerałów, sprzedawana jest w butelkach w niektórych sklepach. Można ją wykorzystywać do picia, oczyszczania twarzy i ciała. Jedną z dodatkowych atrakcji, która sprawia, iż pobyt w tym miejscu jest niezapomnianym przeżyciem jest pawilon z podgrzewaną podłogą. W tym miejscu, po zażyciu gorących kąpieli, można położyć się i zdrzemnąć (zainteresowani mogą skorzystać z drewnianych poduszko-podpórek). O ile dobrze pamiętam, należy się wybudzić po piętnastu minutach. Obawa przed tym, czy na pewno się wybudzimy jest bezpodstawna – w pewnym momencie jest nam po prostu za ciepło i tak jak szybko zasypiamy, tak oczy same się otwierają po upływie kwadransu.
BO KHLUENG HOT SPRINGS
Poszukiwanie inspirujących miejsc, odkrywanie nieznanego i chęć odnalezienia podróżniczych perełek na mapie Tajlandii, którymi chętnie będziemy dzielić się z innymi, wiąże się z tym, że niekiedy trafiamy w miejsca, które zobaczymy tylko raz. Zobaczymy i więcej do nich nie wrócimy. Bo tak jak w przypadku Bo Khlueng – woda nie jest gorąca, a ciepła jak w wannie. Zabarwiona kolorem zmąconego błota, której daleko do lazurowych odcieni. Wstęp do największego basenu płatny. I choć to tylko 50baht, to w sumie nie wiesz, za co masz płacić. Ot, ryzyko towarzyszące ciekawym świata – pokonać setki kilometrów, by tuż przy granicy z Birmą stwierdzić, że choć zawsze jest warto, to czasem smak przeżyć po dotarciu do celu bywa mniejszy od tego, który towarzyszył nam w drodze do niego. Czy polecam Bo Khlueng Hot Springs? Tylko jeśli jakimś cudem jesteś w pobliżu.