Spacerując między alejkami parku, dostrzegłam na rusztowaniu rzeźbiącego mnicha. Mnich niespiesznie wykonywał kolejne pociągnięcia szpachlą, naprzemiennie zwilżając wodą twarz Buddy. W skupieniu obserwowałam proces tworzenia nowego dzieła. Głębokie zaangażowanie i pasję. Patrzyłam na artystę, rzeźbiarza i jego niezwykłe połączenie z siłą wyższą.
Wat Phothisat Banphot Nimit to jeden z tych klejnotów Kanchanaburi, które trzeba odkryć, nim się tutaj trafi. Nie jest to atrakcja turystyczna z pierwszych stron folderów promujących prowincję. Świątynia ukryta pośród pól i wąskich, pomarańczowych ścieżek, z zewnątrz wygląda na ruiny. Wiele budowli i posągów jest niedokończonych, prawdopodobnie z braku funduszy. Inne mocno nadszarpnął upływający czas. Jednak wchodząc na teren kompleksu świątynnego, odkrywa się kolejne intrygujące miejsce na mapie Kanchanaburi. Ze względu na położenie, architekturę i panującą atmosferę, świątynia jest miejscem nietypowym, które idealnie wpisuje się w zamysł odkrywania mniej znanej strony Tajlandii.
Choć wiele tutaj niszczejących budynków, jedna ze świątyń jest pięknie wykończona. Podobnie z posągami. Jest tutaj wspaniały wizerunek białego Buddy, który spoczywa na kwiecie lotosu w pozycji medytacyjnej. Wspaniała podstawa i schody prowadzące do Buddy udekorowane są w stylu Lanna. Z przodu znajduje się miejsce dla wiernych, gdzie mogą oddawać cześć Buddzie, zapalać kadzidła i świece, czy składać świeże kwiaty i dary.
Teren Wat Phothisat Banphot Nimit przypomina park, którego kolejne części odkrywa się w trakcie spaceru. Jest tutaj niewielki staw, pośrodku którego znajduje się przepiękny pawilon. Prowadzi do niego drewniany pomost. Tuż obok stawu jest rzeźba, która robi ogromne wrażenie. Jest to monumentalna postać Guanyin, bogini współczucia i miłosierdzia, z jej licznymi ramionami. Dzięki wielu ramionom bogini może docierać do wszystkich potrzebujących. Na terenie świątynnego parku jest jeszcze bardzo wysoki posąg przedstawiający kobietę wyłaniającą się spośród zieleni drzew, to także uosobienie bogini Guanyin.
Spacerując między alejkami parku, dostrzegłam na rusztowaniu rzeźbiącego mnicha. Mnich niespiesznie wykonywał kolejne pociągnięcia szpachlą, naprzemiennie zwilżając wodą twarz Buddy. W skupieniu obserwowałam proces tworzenia nowego dzieła. Głębokie zaangażowanie i pasję. Patrzyłam na artystę, rzeźbiarza i jego niezwykłe połączenie z siłą wyższą.
W Tajlandii bardzo ciekawe jest to, że pomarańczowe są nie tylko szaty mnicha, ale chyba wszystkie dodatki, którymi się on otacza. Mnisi bardzo często noszą pomarańczowe maseczki, a mnich rzeźbiący Buddę na terenie Wat Phothisat Banphot Nimit wdział nawet pomarańczowe rękawiczki.